Objąć dopłaty podatkiem i zamknąć KRUS dla nowych uczestników
Rolnicy w większości państw europejskich podlegają powszechnym systemom podatkowym i emerytalnym. Na przykład w Szwecji, Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemczech dochody rolnicze, włącznie z dotacjami z budżetu UE, podlegają opodatkowaniu według powszechnych zasad. Do likwidacji podatkowych i emerytalnych przywilejów dla rolników przystąpiły ostatnio Włochy i Hiszpania. Rolnicy są traktowani jak samozatrudnieni. Jest to zgodne z kryteriami racjonalności ekonomicznej i zasadami sprawiedliwości społecznej.
Badania opinii publiczne w Polsce również wskazują, iż większość rodaków niechętnie odnosi się do przywilejów dla wybranych grup zawodowych, za które inni muszą zapłacić. Zapowiedziane przez premiera stopniowe wprowadzanie naszej wsi do powszechnego systemu podatkowego i ubezpieczeniowego jest więc czymś oczywistym, ale nie znaczy to, że jest zadaniem łatwym.
Rozdrobnienie gospodarstw źródłem niskiej wydajności pracy
Podstawową trudność we wprowadzeniu powszechnych obciążeń fiskalnych dla rolników stanowi bardzo niski poziom wydajności pracy w polskim rolnictwie i związany z tym niski poziom dochodów pochodzących z produkcji rolnej. Pracujący w polskim rolnictwie wytwarza przeciętnie blisko 4,5 raza mniej PKB niż przeciętny zatrudniony w innych działach! W 2010 roku przeciętny rolnik wytworzył PKB za 21 tys. złotych, podczas gdy przeciętna dla całej gospodarki wyniosła 93 tys. złotych. Niska wydajność pracy w rolnictwie nie jest spowodowana złą pracą rolników czy jakąś specyfiką rolnictwa, ale chronicznym rozdrobnieniem gospodarstw. Za pełnowymiarowe gospodarstwo uznaje się dziś w Polsce takie, które ma co najmniej 30 ha, a takich jest zaledwie 3-4 procent. Istnieją kolosalne różnice w wydajności pracy, ziemi, kapitału między dużymi a małymi gospodarstwami. Oto kilka przykładów z ostatniego badania Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. W 2011 roku w gospodarstwach o powierzchni od 5 do 10 ha użytków rolnych produkcja rolna na osobę wyniosła 46 tys. zł, a w gospodarstwach 30-50 ha – 116 tys zł, czyli 2,5 razy więcej. Plony czterech zbóż z 1 hektara w dużych gospodarstwach były o 238 proc większe niż w małych. W małych gospodarstwach jedna krowa dała średnio tylko 3,6 tys l mleka a w dużych 5,6 tys l czyli o 54 proc więcej, itd. W gospodarstwach ponad 30 ha przeciętny dochód na pracującego jest wyższy niż średni w innych działach gospodarki. Nie ma więc przeszkód ekonomicznych czy socjalnych, aby rolnicy z większych gospodarstw przeszli na powszechny system podatkowy i emerytalny.
Nie da się natomiast od ręki wyeliminować uprzywilejowanego sytemu obciążeń i dopłat w małych gospodarstwach bez wepchnięcia pracujących tam rolników w nędzę. W istocie rzeczy system przywilejów finansowych dla rolnictwa w pewnej mierze pełni bowiem funkcję pomocy socjalnej. Bez dopłat rolnych, ulgowych składek i podatków znaczna część rodzin rolniczych nie byłaby w stanie przeżyć na poziomie minimum socjalnego. Są gospodarstwa, które mają ujemną produkcję, tzn. nakłady w cenach rynkowych są niższe niż produkcja w cenach rynkowych. Jedynie dotacje powodują, że opłaca się je utrzymywać. Tysiące gospodarstw korzystających z KRUSu prawie niczego nie sprzedaje na rynek. Skąd więc miałyby wziąć na zwiększone składki? Z podaży głodowej?
Nietrafiona pomoc
Są jednak co najmniej trzy powody, dla których obecny system wspierania rolnictwa jest marnotrawny i państwo powinno zaprzestać działań, które go sztucznie odtwarzają i powielają w kolejnych pokoleniach. Po pierwsze, ulgowe traktowanie obejmuje również duże wysokowydajne gospodarstwa, co oznacza, że każdy podatnik (np. również emeryci i renciści) wspiera nie tylko biednych, ale i bogatych rolników, co jest niesprawiedliwe. Po drugie, pomoc społeczna powinna się opierać o indywidualną ocenę sytuacji materialnej. Część rolników ma dochody z innych źródeł. Tymczasem dotacje i ulgi rolne rozdzielane są zupełnie bez związku z sytuacją materialną poszczególnych rodzin, co powoduje olbrzymie marnotrawstwo takiej „pomocy społecznej” i faktyczny niedobór środków dla tych, co rzeczywiście wsparcia potrzebują. Dla przykładu podam, że około 20 proc dzieci z biednych rodzin wiejskich nie kontynuuje nauki na poziomie średnim z powodów materialnych. Po trzecie, konsekwencją tego, iż wielu rolnikom „opłaca się” utrzymywać małe i niewydajne gospodarstwa, aby tylko zaczepić się o tani KRUS i niskie podatki jest blokowanie możliwości powiększania się areału tych gospodarstw, które mogłyby dojść do samowystarczalności finansowej. W ten sposób KRUS i inne odstępstwa od powszechnych zasad przyczyniają się do utrwalania bardzo niskiej przeciętnej wydajności pracy w rolnictwie.
Twierdzenie :„Rolnicy płacą niskie składki ale mają przecież niskie świadczenia” nie stanowi żadnego usprawiedliwienia dla kontynuowania status quo. Istotna część osób poza rolnictwem też ma niskie świadczenia chociaż płaciły wielokrotnie wyższe składki niż rolnicy. Krusowcy korzystają ze znacznie wyższych dopłat niż zusowscy. Ponad 90 procent każdej emerytury wypłacanej z KRUS finansowane jest z ogólnych podatków, podczas gdy w systemie powszechnym jest to tylko 23 procent. Osoby pracujące poza rolnictwem muszą zarobić na swoje emerytury i ponadto na znaczącą część emerytur rolniczych. W odniesieniu do poziomu wnoszonych składek wypłaty w KRUS są więc bardzo wysokie.
Podatek dochodowy powinien objąć płatności UE
We wszystkich państwach Unii Europejskiej z wyjątkiem Polski rolnicy płacą podatek dochodowy. Obejmuje on również płatności unijne. Zwykle większe gospodarstwa prowadzą rachunkowość przychodów i wydatków a mniejsze mogą wybrać uproszczoną formę zryczałtowanego podatku dochodowego.Maksymalne stawki podatku dochodowego w wielu krajach są znacznie wyższe niż w Polsce, np. w Holandii sięgają 52%, w Niemczech – 45%, Czechach – 34 %. W Belgii dopłaty bezpośrednie opodatkowane są odrębną stawką – 16,5 procent. Warto przypomnieć, iż podatek dochodowy płacony jest od dochodu netto, czyli różnicy między przychodami a kosztami. Jeśli różnica jest mała , to mimo wysokich stawek kwota podatku też będzie stosunkowo mała. Ponadto przy wymiarze podatku uwzględnia się kwoty wolne na dzieci i różne zachęty do inwestowania. W nieurodzajnym roku, przy niskich dochodach, ale kilkorgu dzieciach na utrzymaniu, w okresie dużych inwestycji rolnik może w ogóle nie zapłacić podatku dochodowego, podczas gdy obecny podatek rolny trzeba zawsze płacić. Zachętą do inwestowania, która upraszcza system i nie ma charakteru uznaniowej ulgi, może być rezygnacja z wieloletniej amortyzacji maszyn rolniczych, a tym samym z prowadzenia ich ewidencji, i natychmiastowe wpisywanie jej w pełni w koszty bieżącej działalności. Wszystkie te rozwiązania powinny być wzięte pod uwagę przy przestawianiu rolników z zależnego od hektarów przeliczeniowych podatku rolnego na podatek dochodowy. Wydaje się również celowe rozważenie 19-to procentowej stawki liniowej, jaka płacą przedsiębiorcy, zamiast stosowanej wobec zatrudnionych progresywnej skali z maksymalną stawką 32 procent. Natomiast robienie wyjątku dla polskich rolników w postaci zwolnienia dotacji unijnych z podatku, jak to proponuje Minister Rolnictwa, nie ma żadnego uzasadnienia. Tak samo bezsensowne są założenia z góry, że zamiana podatku rolnego na dochodowy musi być neutralna dla rolników i budżetu. Albo porządkujemy system podatkowy w kraju likwidując nieuzasadnione przywileje i anomalie albo robimy duże zamieszanie i, aby niczego nie zmieniać, wprowadzamy inne anomalie i przywileje.
Zamknąć KRUS dla nowych uczestników
Przestawienie rolników na ogólne zasady ubezpieczeniowe nastręcza więcej problemów. Za minimalną podstawę składek samozatrudnionych poza rolnictwem na fundusze ubezpieczniowe(emerytalny, rentowy, wypadkowy, chorobowy) przyjmuje się 60 procent przeciętnej prognozowanej płacy. Stawki są wysokie: 19,52% podstawy wymiaru na ubezpieczenie emerytalne, 8% – na rentowe, 9% – na chorobowe. W 2012 roku składka łączna wynosiła 940 zł miesięcznie. Pierwsze dwa lata, pod warunkiem nie prowadzenia działalności gospodarczej przez poprzednie 5 lat, oskładkowane są kilka razy mniej. Większość rolników nie byłaby dziś w stanie zapłacić pełnej składki ZUS. Reforma KRUS w odniesieniu do dotychczas znajdujących się w tym systemie nie może więc być zbyt radykalna. Pole manewru istnieje tylko w odniesieniu do rolników o wysokich dochodach, którzy stanowią zdecydowaną mniejszość. Powinni być przeniesieni do ZUS z naliczeniem kapitału początkowego i zacząć opłacać składki według powszechnych zasad. W odniesieniu do pozostałych rolników objętych KRUSem można rozważać jedynie umiarkowane lub wręcz kosmetyczne korekty składek.
Jednakże dla osób, które jeszcze nie weszły w żaden system emerytalny, ani KRUS ani powszechny, dla tych co uczą się jeszcze w szkołach i uczęszczają do przedszkoli pole manewru jest zdecydowanie większe. Chodzi o dwie zasadnicze opcje:
Opcja pierwsza: kontynuacja KRUSu z wyjątkiem wspomnianych wyżej korekt. W tej wersji będzie się opłacało młodym ludziom obejmować po przechodzących na emeryturę również małe i średnie niewydajne gospodarstwa, bo pozwala to zahaczyć się o KRUS i zabezpieczyć sobie emeryturę i inne świadczenia na przyszłość. Ta wersja oznacza więc dla większości przyszłych rolników wegetację przez następne kilkadziesiąt lat, szukanie dodatkowych zarobków, najlepiej w szarej w strefie, bo emeryturę zapewni KRUS, uzależnienie swej sytuacji materialnej od dotacji, transferów i ulg. Pozostawiając możliwość opłacania symbolicznych składek na KRUS dla nowo rozpoczynających aktywność zawodową po prostu zachęcamy ich do odtwarzania najmniej wydajnego sektora gospodarki, jakim są niskodochodowe gospodarstwa rolne. Ponadto utrudniamy przejmowanie ziemi po odchodzących z rolnictwa przez najbardziej prężnych gospodarzy dążących do powiększenia swych gospodarstw i uczynienia ich bardziej dochodowymi i finansowo samodzielnymi.
Opcja druga to wspomniane korekty KRUSu dla obecnie znajdujących się w tym systemie i zamknięcie KRUSu dla nowych rolników. Zamknięcie KRUS dla nowych rolników oznaczać będzie, że młodzi na wsi tylko wtedy będą przejmować gospodarstwa, jeśli widzieć będą perspektywę takich dochodów, które umożliwią im opłacenie składek emerytalnych i innych na powszechnym poziomie, tj. takim jaki opłacają osoby samozatrudnione. Zasoby niskodochodowych gospodarstw opuszczane przez odchodzących na emeryturę będą mogły zasilać inne gospodarstwa, których gospodarze szukają okazji do zwiększenia areału. W większości regionów panuje głód ziemi i nie brakuje chętnych do zwiększania powierzchni gospodarstw. Powstaną możliwości do łączenia po kilka mniejszych gospodarstw. Rolnicy, którzy osiągną powszechny wiek emerytalny i nabędą uprawnienia emerytalne powinni mieć możliwość kontynuacji pracy na swoim gospodarstwie i jednoczesnego pobierania należnej im emerytury.
Za usunięciem kosztownych zachęt do wybierania pracy w rolnictwie, a KRUS niewątpliwie taką zachętę stanowi, przemawiają również perspektywy demograficzne. Zaczyna się w Polsce ogólny spadek zasobów pracy, nawet po uwzględnieniu reformy wieku emerytalnego. W nadchodzących latach nie będzie więc miało już żadnego sensu upychanie osób wchodzących na rynek pracy w sektorze o wydajności pracy kilkakrotnie niższej niż średnia.
Ktoś mógłby wysunąć argument, że w takim razie poczekajmy z likwidacją KRUS dla nowych rolników aż faktycznie pojawi popyt na pracę i wchłonie obecne bezrobocie wśród młodzieży. Jest to argument za kontynuacją błędnego koła: dotujmy rolnictwo bo nie ma innych miejsc pracy na wsi a miejsc pracy nie ma dlatego, że gros środków idących na wieś przeznaczamy właśnie na rolnictwo a nie na wsparcie pozarolniczych miejsc pracy. Pozostawienie zachęt do obejmowania byle jakiego gospodarstwa, a tym właśnie byłoby zostawienie KRUSu dla nowych rolników, to strategia na spowolnienie rozwoju gospodarczego Polski. Sumując: zamknięcie KRUSu dla nowych uczestników przyspieszy unowocześnienie rolnictwa, przyczyni się do szybszego wzrostu wydajności pracy i w rolnictwie i w gospodarce, zmniejszy skalę dopłat budżetowych do funduszy emerytalnych.
Praca dla młodych na wsi
W obliczu konieczności płacenia pełnych składek ubezpieczeniowych część młodzieży nie pójdzie do rolnictwa i zacznie szukać innej pracy. Co może państwo zrobić, aby ją znaleźli?
Deregulacja, reforma urzędów pracy, niższa płaca minimalna w powiatach o wysokim bezrobociu oraz dla rozpoczynających pierwszą pracę, większa elastyczność umów o pracę to zestaw ogólnie znanych postulatów. W odniesieniu do mieszkańców wsi warto zwrócić uwagę na sposób, w jaki są wykorzystywane dotacje idące na wieś. Całkowicie mylne jest przekonanie, że głównym celem „Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich” czyli drugiego filara Wspólnej Polityki Rolnej jest dywersyfikacja gospodarcza wsi. Gros wydatków finansowanych z tego filara idzie, podobnie jak w pierwszym filarze, na rolnictwo: dofinansowanie rolnictwa na terenach trudnych i górzystych, wspieranie dobrostanu zwierząt hodowlanych, pomoc dla młodych rolników, poprawę jakości produktów rolnych, renty strukturalne, różne cele ekologiczne i socjalne. Rolnik zakładający nowe gospodarstwo może dziś dostać 75 tysięcy złotych na zagospodarowanie pod warunkiem, że obszar nowego gospodarstwa to nie mniej niż średnia wojewódzka (od 4 ha w małopolskim –do 30 ha w zachodniopomorskim), plus KRUS i ulgowe podatki. Tworzymy w ten sposób miejsce pracy, do którego trzeba będzie dziesiątki lat dopłacać potężne środki, bo gospodarstwo finansowo samodzielne powinno mieć nie mniej jak 30 ha, co jest wymagalne tylko w jednym województwie. Na wspieranie nowych pozarolniczych miejsc pracy przeznacza się poniżej 10 procent wydatków na rozwój obszarów wiejskich. Jeśli chcemy ograniczyć bezrobocie na wsi to pulę środków na wspieranie pozarolniczych miejsc pracy trzeba zasadniczo zwiększyć. Polska słusznie zabiega o zwiększenie alokacji na drugi filar, ale powinniśmy sami dokonać maksymalnych przesunięć na tę część drugiego filara, która ułatwia tworzenie pozarolniczych miejsc pracy.